wtorek, 31 grudnia 2013

302. Z końcem roku


Przychodzą refleksje. Kończący się 2013 rok był najtrudniejszym rokiem w moim życiu. Pod względem emocjonalnym stałam się kompletnym wrakiem. Widać to po większości moich postów. Zdaję sobie sprawę,
że wiele osób z tego powodu zaczęło omijać moje zapiski. Bo ileż można się nad sobą użalać?
Rozumie mnie tylko jedna osoba, tylko ona wie jak się czuję i jak walczę każdego dnia - to ona (po 5 latach) wróciła na świecznik i życzę jej, by była tam jak najdłużej i by pamiętała, że "papier" nie daje żadnej gwarancji.



 Mój blog stał się dla mnie swoistym pamiętnikiem, choć jako taki powinnam raczej prowadzić w ukryciu... ale to mój wybór. Poruszenie widzę wtedy, gdy treść dotyczy hand made. Spróbuję w nowym roku dać więcej pozytywnych powodów do odwiedzania mnie :)

Pozytywy 2013:
- mam cudowne dzieci
- świetnych sąsiadów 
- zrobiłam pierwszy krok w pokonaniu swojej słabości
- pojawiły się nowe, cenne znajomości
- córka wspaniale zdała maturę, skończyła 18 lat, dostała się na studia z wykładowym angielskim
- schudłam 10 kg
- przegoniłam strachy związane z guzem w piersi
- spełniłam zapomniane już marzenie
- byłam na koncercie EMA
- prowadziłam Hondę Civic z prędkością 176 km/h
- udało mi się wyjechać na krótkie wakacje
- co rano przytula mnie Kajtek
- wybawiłam się na urodzinach koleżanki
- doceniłam nowe wychowawstwo w 2 C
- wciąż jestem zdrowa i co jakiś czas mam potreningowe zakwasy
- Sylwestrowy wieczór spędzę w domu z synem przed telewizorem, a szaleć będę 4 stycznia na Studniówce 2014 :)))

I nie byłabym sobą gdybym na koniec nie dorzuciła kilku życiowych kamyczków. 
W wigilijny wieczór 2011 moi rodzice zostali oficjalnie poproszeni o zgodę na mój/nasz ślub. Spisaliśmy w USC wszelkie dostępne terminy, pozałatwialiśmy potrzebne dokumenty. Termin 2 czerwca 2012 wydawał się najdogodniejszy. W maju okazało się, że nie do końca jestem zdrowa, więc 2 czerwca pojechaliśmy ekipą na Ligę Światową do Katowic. Koniec wstępu do cytatu:

"Często choroba przychodzi do człowieka, by przeszkodzić mu w popełnieniu jeszcze większego błędu". Luule Viilma


 "Wybierając partnera życiowego musisz pamiętać dziecko, że nie liczy się jak on wygląda, czy ile ma talentów, tylko jakie ma serce - serce do innych i do ciebie. Bo za 50 lat będzie cały pomarszczony, a życie jest nieprzewidywalne i nawet zapalony tancerz w wyniku pewnych wypadków może nie być w stanie postawić samodzielnie kroku. I wtedy właśnie liczy się tylko to, co on ma w środku. Czy jest serdeczny i dobry, czy daje silne oparcie i poczucie bezpieczeństwa, czy troszczy się o ciebie i nie tylko mówi, ale i pokazuje, że cię kocha. Nie chodzi tu o wielkie czyny, bo miłość składa się w sumie z tych malutkich gestów - z wracania do domu, do ciebie w pierwszej kolejności ponad wszystkim, z uśmiechu w trudnych momentach, z zawiązywania ci szalika pod szyją, gdy zimno, z używania w kuchni składnika, którego on nie lubi, ale je tylko dlatego, bo wie, że ty za nim przepadasz, z umiejętności powiedzenia przepraszam, gdy się zrobiło źle i wielu innych. Tak ważna jest umiejętność postawienia siebie samego na drugim miejscu i kierowania się dobrem ukochanej osoby. Musisz przede wszystkim wiedzieć, że on cię kocha - a reszta naprawdę się nie liczy".




6 komentarzy:

  1. Bardzo mądrze piszesz Sylwia. Na Nowy Rok życzę Ci aby po burzach uczuciowych przyszedł wreszcie spokój. I może nastał czas aby pojawił się ktoś nowy. Może nie partner od razu, ale przyjaciel na początek. Z sercem jak dzwon :-) Buziak dla Ciebie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aguś lejesz miód na moje poszarpane serce, dziekuję. Ściskam mocno :)

      Usuń
  2. Sylwia wszelkiej pomyślności , samych radości i dużo szczęścia w Nowym Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrego każdego dnia w nadchodzącym roku :)

    OdpowiedzUsuń