piątek, 30 sierpnia 2013

223. Sokół

"Wielki król otrzymał w darze dwa malutkie sokoły i powierzył je zwierzchnikowi sokolników, aby je wyszkolił.
Po kilku miesiącach nauczyciel ten zakomunikował, że jeden z dwóch sokołów jest już wyszkolony.
- A drugi? – zapytał król.
- Przykro mi, panie, ale drugi sokół zachowuje się dziwnie: może cierpi na rzadko spotykaną chorobę, której nie potrafimy wyleczyć. Nikt nie potrafi usunąć go z gałęzi drzewa, na której został umieszczony pierwszego dnia. Każdego dnia jeden ze służących musi wdrapywać się tam, by zanieść mu pokarm.
Król zawezwał weterynarzy i wszelkiego typu uzdrowicieli, ale nikt nie potrafił zmusić sokoła do lotu. Władca zlecił to zadanie członkom swego dworu, generałom i najmędrszym doradcom, ale nikomu nie udało się usunąć sokoła
z jego gałęzi. Z okna swego apartamentu monarcha mógł obserwować sokoła, który przez całe dnie i noce siedział nieruchomo na gałęzi. 
W końcu pewnego dnia król zwrócił się do poddanych z apelem, by pomogli mu w rozwiązaniu tego problemu. Następnego dnia król otworzył okno i nagle ze zdumieniem zobaczył, że sokół fruwa wspaniale pośród drzew ogrodu.
- Przyprowadźcie mi sprawcę tego cudu! – rozkazał.
Wkrótce przedstawiono mu młodego wieśniaka.
- To ty sprawiłeś, że sokół fruwa? Jak to zrobiłeś? Czy jesteś czarodziejem? – spytał król.
Onieśmielony, ale szczęśliwy chłopak odpowiedział:
- To nie było trudne, królu. Ja po prostu ściąłem gałąź. Sokół zdał sobie sprawę, że posiada skrzydła i zaczął fruwać".

Czasami los pozwala komuś uciąć gałąź, do której jesteśmy silnie przywiązani, byśmy mogli sobie uświadomić, że posiadamy skrzydła.
źródło
 

2 komentarze:

  1. Prawda,uczepieni tych swoich gałęzi nawet nie wiemy że mamy skrzydła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudniej jest, gdy ktoś odchodząc zabiera nasze skrzydła ze sobą...

      Usuń