czwartek, 10 lipca 2014

404. Odnaleziona po latach

  Do końca kwietnia wciąż targały mną wspomnienia. Choć trzymam się zasady, że "do mnie się nie wraca",
to nie było to takie proste.
  Maj - myślałam - jeszcze trudniejszy niż poprzednie piętnaście miesięcy. Odpowiednio poinformowana przez "znajomych-znajomych" wiedziałam co się zdarzy w maju 2014. To będzie kropka nad i. Lecz gdy zobaczyłam
na skrzyżowaniu jak ON "nurkuje" pod kokpit kiedy przejeżdżam obok vectry, podczas gdy  ONA siedzi obok, zastanowiło mnie to. Człowiek z czystym sumieniem nie chowa się przed kimś kogo zostawił... Powinien być dumny ze swojej nieomylnej decyzji i jak paw prężyć się obok wybranki.
  I pewnie rozgryzałabym to zdarzenie w nieskończoność, gdyby nie fakt, że nagle, niespodziewanie i kompletnie zaskakująco pojawił się J. Odnaleziona po wielu latach, miałam powoli, ale systematycznie odświeżaną pamięć. Cierpliwie, dzień po dniu przypominałam sobie to, co uległo zatarciu. Jak ze zniszczonego twardego dysku
J odzyskiwał utracone dane. Defragmentacja wciąż trwa, ale w tym ciemnym tunelu, w którym tkwiłam pojawiło się migoczące światełko. Rozjaśniło się pod koniec czerwca, kiedy po tak długim czasie i dodatkowo w dorosłym życiu, spotkaliśmy się jakby pierwszy raz. Tak trudno uwierzyć w to, co się dzieje. Dzieli nas ponad 2 tys. km... Ale już niedługo... jeszcze chwila i lecę... bilet kupiony.
Nie mogę się doczekać :)

A maj? Jaki maj? W maju się odnalazłam! :)




3 komentarze: