niedziela, 24 marca 2013

132. Misja...


   Twoją misją było uratowanie mi życia. Efekt motyla, w postaci wzięcia drugiego kociaka do domu, wywołał cały ciąg zdarzeń, przez które pokonałam (pokonaliśmy) śmiertelną chorobę. Dostałam drugą szansę od losu, by żyć. Dostałam drugie życie. Tylko dzięki Tobie doszłam do normalności i będę walczyć o siebie każdego dnia. A Twoje słowa: "to co się zdarzyło scementowało nas tak mocno, że nic nas nie rozdzieli, jesteś moją nadzieją na lepsze jutro" - dawały mi niesamowite i tak ważne poczucie bezpieczeństwa i Twojej miłości do mnie. Nie umiem wyrazić jak jestem i zawsze będę Ci za to wdzięczna - dziękuję K.



Ponad pięć lat minęło jak krótki sen, ale był to najpiękniejszy ze snów...cudownych wspomnień nikt mi nie odbierze...

Jednak słowa okazały się puste, a Ty kameleonem, nie pierwszy już raz.

Dano mi 80% szans na przeżycie pierwszych pięciu lat, minęło dopiero osiem miesięcy... w tym ostatni miesiąc był przesiąknięty, stresem, żalem, niewyobrażalną tęsknotą, szukaniem winy w sobie, brakiem snu i łaknienia,
a wystarczyło gdybyś powiedział prawdę i skrócił cierpienie.

Fakt, że uratowałeś mi życie nie daje Ci żadnego prawa byś je teraz niszczył.

MISJA SKOŃCZONA




2 komentarze:

  1. Nie daj się zmorom, nie oglądaj się za siebie, patrz w przyszłość z optymizmem i odreagowuj (jakie śmieszne słowo) złe emocje - najlepiej na siłowni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację... od miesiąca tylko wysiłek fizyczny tak naprawdę sprawia mi przyjemność. Po takim mega zmęczeniu - każdego dnia - wiem,że żyję. To jest właśnie moja walka o siebie. A zmory zostawiam daleko w tyle...

      Usuń