Gdy pewnego razu spotkasz człowieka, który cię pokocha, to spotkasz…
samego Siebie…
Tego, którego bardzo dawno temu schowałeś przed wszystkimi, a w pierwszej kolejności – przed samym sobą.
Spotkasz Siebie, którego już prawie nie pamiętasz i prawie nie poznajesz na starych fotografiach z dzieciństwa…
Nawet wśród twoich znajomych nie ma już nikogo, kto by ciebie pamiętał… Na samym początku znajomości dostrzeżesz jedynie pewne nieuchwytne, ale znajome iskry, które znienacka pojawią się w oczach tej drugiej osoby, coś nieuchwytnego, ale znajomego odnajdziesz w jej intonacji, w uśmiechu.
Możesz się wówczas nieco zgubić, ponieważ co nieco zacznie ci kiełkować w pamięci, ale jeszcze nie zrozumiesz, o co chodzi. Coś zapomnianego… nieuchwytnie znajomego… coś…
Nieufne poznawanie wkrótce obudzi twoją tęsknotę, od której się zdążyłeś odzwyczaić w ciągu tych wszystkich lat, nawet przestałeś ją zauważać… tak… w sumie, nie miałeś do niej głowy, nie miałeś czasu… Obudzi się niezrozumiałe i niewytłumaczalne uczucie nostalgii, mieszkającej gdzieś w twoim wnętrzu…
Niezrozumiałe, bowiem nie ma żadnego powodu do takiego smutku. Przecież wszystko jest dobrze w twoim życiu – tak jak u większości, a nawet lepiej… Coś jednak tam mieszka – w środku.
I pewnego razu ta tęsknota nagle wybuchnie, przedrze się przez wszelkie twoje przekonania i opory, wedrze się
do twojej świadomości, wypełni ją całkowicie, wyprze z niej całą resztę i ogłuszy cię żądaniem „zwrotu”… zwrotu czegoś… czegoś, co otrzymałeś wraz z narodzinami. Dopiero wtedy – ogłuszony, zagubiony i zmiażdżony tym żądaniem - przypomnisz sobie… przypomnisz sobie, za kim tak tęsknisz.
Od tego momentu już nie zapomnisz, nie uciszysz tego głosu… Nie będziesz w stanie mu się przeciwstawić, ponieważ obudzi się w tobie Miłość. Z czasem ujrzysz Całego Siebie… całe swoje piękno i całą swoją niedoskonałość; całą swoją wielkość i całą swoją nicość; całą swoją siłę i cały swój ból. Zobaczysz, jaki jesteś wspaniały i dowiesz się, jak głębokie jest twoje cierpienie.
Chodzi o to, że spotkasz człowieka, który będzie cię kochał takim, jaki jesteś, a jednocześnie postawi przed tobą najwyższe wyzwanie – wyzwanie bycia Sobą. Spotkasz człowieka, który będzie kochał cię mocniej, niż ty sam kochasz siebie…
Po Pierwsze Ludzie
Tego, którego bardzo dawno temu schowałeś przed wszystkimi, a w pierwszej kolejności – przed samym sobą.
Spotkasz Siebie, którego już prawie nie pamiętasz i prawie nie poznajesz na starych fotografiach z dzieciństwa…
Nawet wśród twoich znajomych nie ma już nikogo, kto by ciebie pamiętał… Na samym początku znajomości dostrzeżesz jedynie pewne nieuchwytne, ale znajome iskry, które znienacka pojawią się w oczach tej drugiej osoby, coś nieuchwytnego, ale znajomego odnajdziesz w jej intonacji, w uśmiechu.
Możesz się wówczas nieco zgubić, ponieważ co nieco zacznie ci kiełkować w pamięci, ale jeszcze nie zrozumiesz, o co chodzi. Coś zapomnianego… nieuchwytnie znajomego… coś…
Nieufne poznawanie wkrótce obudzi twoją tęsknotę, od której się zdążyłeś odzwyczaić w ciągu tych wszystkich lat, nawet przestałeś ją zauważać… tak… w sumie, nie miałeś do niej głowy, nie miałeś czasu… Obudzi się niezrozumiałe i niewytłumaczalne uczucie nostalgii, mieszkającej gdzieś w twoim wnętrzu…
Niezrozumiałe, bowiem nie ma żadnego powodu do takiego smutku. Przecież wszystko jest dobrze w twoim życiu – tak jak u większości, a nawet lepiej… Coś jednak tam mieszka – w środku.
I pewnego razu ta tęsknota nagle wybuchnie, przedrze się przez wszelkie twoje przekonania i opory, wedrze się
do twojej świadomości, wypełni ją całkowicie, wyprze z niej całą resztę i ogłuszy cię żądaniem „zwrotu”… zwrotu czegoś… czegoś, co otrzymałeś wraz z narodzinami. Dopiero wtedy – ogłuszony, zagubiony i zmiażdżony tym żądaniem - przypomnisz sobie… przypomnisz sobie, za kim tak tęsknisz.
Od tego momentu już nie zapomnisz, nie uciszysz tego głosu… Nie będziesz w stanie mu się przeciwstawić, ponieważ obudzi się w tobie Miłość. Z czasem ujrzysz Całego Siebie… całe swoje piękno i całą swoją niedoskonałość; całą swoją wielkość i całą swoją nicość; całą swoją siłę i cały swój ból. Zobaczysz, jaki jesteś wspaniały i dowiesz się, jak głębokie jest twoje cierpienie.
Chodzi o to, że spotkasz człowieka, który będzie cię kochał takim, jaki jesteś, a jednocześnie postawi przed tobą najwyższe wyzwanie – wyzwanie bycia Sobą. Spotkasz człowieka, który będzie kochał cię mocniej, niż ty sam kochasz siebie…
Po Pierwsze Ludzie
tak właśnie
OdpowiedzUsuńkto nie kocha bliźniego, Boga też nie zdoła ( biblia )
OdpowiedzUsuńale nie pokocha innego, jeśli od siebie nie zacznie...
to trójetapowy proces -
kocham siebie jak potrafię - mądrze i zdrowo
potem dostrzegam innych i otwieram się na nich
jeśli udało mi się zachować równowagę również
w potrzebach wzajemnych ale i szacunku -
mogę zachwycić się Stwórcą nieba i ziemi,
który właśnie z miłości tak hojnie nas obdarował...